wtorek, 29 marca 2016

Papuzki...

... Nierozlaczki :)



a z nienowosci to nie wychodze z domu, znowu... nie wiem kiedy wyjde, pewnie gdy mi sie leki skoncza, to bede zmuszona wyjsc do psychiatry... na swieta nie pojechalysmy nawet do brata... a u brata jakies fatum wisi - nie mieli pradu przez trzy dni, tak, ze nawet nie mieliby jak po mnie wyjechac, bo drzwi garazowe na prad, komorki wyladowane, a domowy telefon na prad, wiec nie wiedzialabym nawet dlaczego nie wyjechali... potem bratowa prowadzila corke niepelnosprawna, ktora jest wyzsza i ciezsza (bratowa jest jak kurczaczek) i poslizgnela sie i obydwie upadly. Na szczescie dziecku nic sie nie stalo, a bratowa ma rozcieta warge, podbite fioletowe oko i ogolnie jest poobijana... brat ma zapalenie kolana, wiec nie moze pracowac, chodzic, nawet lezec z bolu... to wszystko w czasie swiat... az boje sie do nich dzwonic, aby o jakims nowym nieszczesciu nie uslyszec. 

Jedyna pociecha to Pytlusia, ale sie powtarzam. Uwielbia chlopaka z jej przedszkola, ktory po nia przyjezdza no i juz sie nawet z nim nie wita, tylko od razu pedzi do windy, bo tak jej sie spieszy chyba do tej swojej kolezanki... wraca z przedszkola umorusana i juz sama biegnie prosto do lazienki, bo wie, ze trzeba futro plukac... i zawsze jest tak rozbawiona, ze wariuje jeszcze po mieszkaniu przez nastepna godzine, poltorej, a potem odjezdza w objecia morfeusza i jeszcze we snie biega, bo chyba jej sie przedszkole sni... kiedys miala problem ze szczotka klozetowa, a teraz upatrzyla sobie jedna kosc i gdy daje jej te kosc, to bierze w morde i zaczyna biegac po mieszkaniu, piszczy w nieboglosy i powarkuje i probuje 'zakopac' te kosc w roznych katach mieszkania... no i wczoraj znalazlam przez przypadek te schowana kosc i znowu jej dalam, myslalam, ze juz zapomniala jak ja chciala zakopac, a ta w ryk w nieboglosy i ten sam rytual, zapomniala chyba gdzie ja ostatnio schowala, wiec znowu bieganie po calym mieszkaniu, kopanie parkietu i wrzask, ze nie  moze zakopac, nie moglam jej uspokoic, ale po jakims czasie w koncu sama problem rozwiazala, przewrocila lapkami swoj kosz z zabawkami, wykopala z tego kosza wszystkie zabawki, polozyla tam te nieszczesna kosc i spowrotem wepchala do tego kosza czesc swoich zabawek i dopiero wtedy sie uspokoila! Przez ten caly czas pracy z koszem i zabawkami nie wypuscila kosci z mordki... duzo bym dala aby sie dowiedziec, co tak naprawde w tej  psie glowce sie kotluje. Dostaje tyle roznych przysmakow, kosci itp. ktore przewalaja sie po podlodze i ktorymi od czasu do czasu sie zajmuje i mlaska przy tym smiesznie, a tej jednej jedynej kosci nie przepusci, musi byc schowana i juz :)


6 komentarzy:

  1. Bo to kość- skarb, a skarby trzeba chować, żeby jakiś wróg nie ukradł. Ona za jakiś czas sama ją odnajdzie w zakamarku, bardzo się ucieszy i jeśli nadal będzie ją uważała za skarb, to znów ją gdzieś schowa.
    Skoro wcale nie wychodzisz z domu to jak dbasz o swoje mięśnie kręgosłupa? W końcu spacer to najprostsza forma zadbania o te mięśnie, a ciągłe siedzenie zle na nie wpływa i po jakimś czasie nawet mini spacerek sprawi Ci trudność nie tylko z powodu Twej fobii ale i z powodu ich silnego bólu.Pomyślałam sobie, że gdybyś miała blisko domu jakąś niedużą, ograniczoną przestrzeń, to może jednak mogłabyś podjąć próbę walki z fobią. Dobre byłoby jakieś zaciszne podwórko lub ogródek.
    A jak reagujesz na dużą, otwartą przestrzeń oglądając ją na ekranie telewizora?
    Rzeczywiście jakieś fatum zawisło nad domem Twego brata-
    to mało zabawne jest, ogromnie współczuję.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmmm... wcale nie dbam o miesnie kregoslupa.... jedynie jesli dlugo nie wychodze to mam problemy ze stopami (sa plaskie i po nawet krotkiej przerwie daja sie we znaki) Stopy i lydki mi dretwieja i sprawiaja jakby byly sciskane przez jakies imadlo i boli to niemilosiernie. Ale w przypadku spacerow z Pytlusia to mam czas, aby ten bol i odretwienie mijaly, bo Pytlusia czesto sie zatrzymuje, bo musi obwachac wszystko w okolicy, to taka typowa inspekcja. No i cale to siedzenie w domu najbardziej odbija mi sie, gdy wyjezdzam do brata i mimo, ze nic u nich nie robie, to wracam zawsze chora i polamana... a jesli chodzi o ograniczona przestrzen, w ktorej moglabym jakos przyzwyczajac sie do bycia na zewnatrz, to mam taka idealna pod swoim blokiem... przestrzen nalezy tylko do blokowiczow, naokolo wybudowany jest szeregowiec i dostac sie do niej mozna tylko z bloku, ale jak ja mam problem z wychodzeniem na balkon, to ta przestrzen niewiele pomoze. No i wlasnie co najciekawsze ostatnio nie moge ogladac nawet zdjec roznych przestrzeni, widokow, ktore fotografowalam gdy podrozowalam...czy na instagramie itp. - od razu mam zawroty glowy i mdlosci... i wlasnie wczoraj doszlam wreszcie do wniosku dlaczego ja tak bardzo lubie deszcz... pewnie, jak rozloze ciemna parasolke nad glowa to nic nie widze tylko kawalek chodnika pod nogami.... jestem bardzo zmeczona tym wszystkim :(

      Usuń
  2. Kurcze, szkoda, że nie wychodzisz...Myślałam, że wiosną będzie lepiej. Może psica Ci w tym pomoże? Choć na chwilkę, choć za próg. Mnie psiur wyciąga, ale ja to mały pikuś w porównaniu z Tobą. No i muszę, na wsi nikt go za mnie nie wyprowadzi. A ten wymusza - grzebie mnie łapką, szturcha nosem (teraz też) i domaga się uwagi.
    Przeboje z kością.... Psy to jednak mają fisia na tym punkcie. Mój zakopuje różne rzeczy w ogródku przed domem, jak już stanie się paskudnie śmierdzące to wygrzebuje, zjada albo się w tym wytarza. Staram się zlokalizować paskudztwa i wyrzucić. Ostatnio zakopał... starą skórkę od słoniny, taką, co spadła z drzewa, jak już sikorki ją obdziobały. Była ohydna, jak ją odkryłam, i wolę nie myśleć, co by z nią zrobił, gdyby był pierwszy. W domu zakopuje rózne rzeczy w swoim koszu z zabawkami albo... w dywanie. Kiedyś dałam plasterek kiełbasy. Po jakimś czasie coś gdzieś zaczęło mi brzydko wonieć... Po krótkich poszukiwaniach znalazłam... zakopany za kanapą kawał kiełbasy.
    Po co one to robią? Nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoj futrzaczek uwielbia takie dojrzale, pachnace rzeczy (jak krokodyle - tez od razu nie zjadaja ofiary, tylko przewaznie wciagaja gdzies i czekaja, az ich posilek dojrzeje:) Ja to nie wiem dlaczego Pytlusia zaczela 'zakopywac' skarby. Nie ma przeciez konkurencji w mieszkaniu. Nikt jej nic nie zabiera. Takie schowane rzeczy nie zmieniaja zapachu. Zawsze ma pelne michy i osobna miseczke z jej ulubionymi smakolykami no i te rozne kosci do wyboru do koloru przewalajace sie po podlodze, wiec niczego jej nie brakuje, ale ubzdura sobie, ze musi cos schowac i juz, nie ma zmiluj :) Zeby tylko przy tym takiego halasu nie robila to byloby dobrze :)

      Usuń
  3. pewnie geny... na dodatek w przedszkolu pewnie napatrzyla sie jak psy kopia dziury to i jej sie udzielilo :) Ostatnio gdy bylam z Pytlusia na spacerze to sie usmiechnelam szeroko gdy zauwazylam, ze schodzila z chodnika na przydomowa trawe i tam sobie maszerowala, ale gdy zblizyla sie do trawy na ktorej stal znak, ze psom wstep wzbroniony to schodzila z trawy, szla chodnikiem, az nastepna trawa sie zaczela, i potem znowu, napis na trawie, Pytlusia sama schodzi z trawnika, idzie chodnikiem i wchodzi dopiero na nastepna trawe... ten zbieg okolicznosci mnie ubawil... stwierdzilam, ze chyba w przedszkolu nauczyli ja rozrozniac znak, psom wtep wzbroniony :)))))

    OdpowiedzUsuń